Stacyjny czas i rytm

Jak wspomniałam wielokrotnie, czas w Hornsundzie mija błyskawicznie. Jak to wygląda w praktyce? Rytm codziennego życia wyznacza dzwon na śniadanie i obiad – odpowiednio o 8:00 i 14:00. Dodatkowo jeśli o 8 nie dzwonił dzwon, a po obiedzie jest deser (tak było latem, jak byli kucharze; my jesteśmy leniwce i nie chce się nam za bardzo piec ciast…) – to zdecydowanie oznacza niedzielę albo… święto wolne od pracy. Tak, tak, mamy tu takie :)
Polarną czasoprzesteń porządkują nieco dyżury stacyjne, a w moim przypadku również dyżury meteo – o tym za chwilę. Latem nieustający dzień polarny skutecznie kasował podział na dzień i noc. Ma to oczywiście swoje plusy – nagle łapiesz się na tym, że idąc na spacer na lodowiec o 20:00, nie musisz brać ze sobą czołówki, bo raczej szybko się nie ściemni ;) Z drugiej strony wszystko zlewa się w jedno i jesteśmy, jak dzieci zagubione w czasie – każdy ma problem, żeby określić jaki jest dzień tygodnia i która godzina.  Czy dziś jest środa czy piątek? Wewnętrzna potrzeba uporządkowania czasu i przestrzeni sprawia, że nagle używamy zegarków, a na pulpicie w komputerze włączony jest kalendarz pokazujący datę i dzień tygodnia. To i tak niewiele daje, uwierzcie mi na słowo.
Mesa i nasze "okno" na świat z pozycji kanapy - w najbliższym czasie
życiem będzie kierować grafik olimpijski ;)

Kolejny „porządek” jaki jest tutaj zaburzony to podział na tzw. pracę i dom oraz na dni robocze i weekendy. Mieszkamy w pracy i pracujemy w domu. W praktyce oznacza to, że po śniadaniu możesz w zasadzie iść spać dalej, a w środku nocy wstajesz, bo właśnie przypłynął statek z ładunkiem, który trzeba rozładować. Jak jest pogoda to idziesz w teren w piątek, sobotę i niedzielę, bo w poniedziałek może być kolaps i już nic nie uda ci się zrobić. Poza tym, nie masz problemu żeby spotkać się ze znajomymi po pracy, bo ciągle są gdzieś w okolicy (np. zalęgli się w Twoim pokoju). Nie musisz się też martwić, że zamkną ci sklep, a w domu czeka na ciebie pusta lodówka – tu lodówka zawsze jest pełna, a jeśli czegoś ci brak to zazwyczaj wystarczy przejść się do odpowiedniego magazynu… Oczywiście to ostatnie działa najlepiej zaraz po rozładunku Horyzonta, bo im dalej w las tym… nie ma po co chodzić ;)
Grafik dyżurów na luty - mnie został już tylko jeden :)
Latem, wyznacznikiem czasu były kolejne odcinki najnowszego sezonu „Gry o Tron” – tak, mamy satelitę i dużo programów TV (tak dużo, że nie ma czego oglądać ;). Emisja kolejnych odcinków, powodowała nagłe zapełnienie mesy prawie po brzegi. Potem chłopaki wynaleźli sobie „Złomowisko”, które również stało się wyznacznikiem dni tygodnia. Bo jeśli dziś jest nowy odcinek „Złomowiska” to przecież musi być środa. I tak dalej… W sumie teraz, kiedy już jesteśmy sami na stacji, seriale dalej stanowią pewien wyznacznik czasu, ale już mniej.
Kolejną jednostką świadczącą o upływie czasu są wspomniane dyżury stacyjne. Jest nas 10 osób, a miesiąc ma średnio 30 dni – siłą rzeczy wychodzi, że co 10 dni dyżuruje, nie kto inny, jak właśnie TY. Także jeśli grafik wskazuje, że dziś wieczorem przejmujesz dyżur, to niechybnie minęło już 10 dni…
Mniejszą jednostką czasu jest dyżur meteo - trzydniówka. 3 dni, gdyż jest nas troje „meteorologów” na stacji, a dyżur trwa dobę. Poza tym, jeśli pragniemy wiedzieć, jaki mamy dzień tygodnia możemy  się jeszcze posiłkować innymi wskazówkami. Np. jeśli nasz magnetyk idzie do domku środowiskowego, to powinien być poniedziałek, bo wtedy trzeba zmienić filtr cząstek. Zasadniczo, więcej podpowiedzi już nie ma.
W czasie dnia polarnego jest cały czas jasno, a o porze dnia możesz wnioskować na podstawie pozycji słońca na niebie. Podczas najgłębszej nocy polarnej w zasadzie nie ma do czego się odnieść. Teoretycznie do księżyca, ale ten najczęściej jest niewidoczny ze względu na duże zachmurzenie.  Dopiero teraz na miesiąc przed końcem nocy, widać, kiedy jest południe, bo jest już ciut jaśniej.
W tej jednolitej masie polarnej czasoprzestrzeni każdy polarnik funkcjonuje po swojemu. Jedni zachowują „normalny” rytm – wstają na śniadanie, działają, obiad, kolacja, spać. Inni wstają raczej na obiad, z przerwą na pojawienie się na chwilę na śniadanie.  Tak naprawdę, jeśli bardzo by się chciało, to można przespać cały ten czas (z przerwami na śniadania, obiady i swoją robotę). Szczególnie, kiedy za oknem szaleje groza polarna (o czym już niedługo), oj jak wtedy dobrze mi się śpi…

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top