Trzeba przyznać, że była to bardzo miła wizyta. Nawet chłopaki stwierdzili, że było sympatycznie, mimo, że jeszcze rano byli nastawieni do tematu trochę sceptycznie. Była więc kawa i ciasto, rozmowy, spacer na Wilczka i symboliczna msza prowadzona w dwóch językach jednocześnie (po polsku i norwesku). Było śpiewanie gospel, oglądanie PTSów (Norwegowie strasznie chcieli je zobaczyć z bliska :), a przede wszystkim było dużo życzliwości i dobrej energii. Potem zjedliśmy razem obiad, oprowadziłam wszystkich po stacji i już musieli lecieć. I tak oto o 15:30 przy huku wirnika śmigłowca pożegnaliśmy ostatnich-ostatnich gości i zostaliśmy w końcu sami. To oznacza, że oficjalnie zaczęliśmy zimowanie. Teraz przed nami sporo pracy, szczególnie, że za mniej więcej trzy tygodnie nastanie noc polarna. Nadciąga zima i trzeba się do niej przygotować. Zabezpieczyć różne sprzęty – od pontonów i silników, przez amfibie, do skuterów. Trzeba pochować wszelkie rzeczy, które może znienacka zasypać śnieg i przymrozić do podłoża. W przeciwnym razie czeka nas odśnieżanie i odkuwanie. Ogólnie, jeśli zostały jakieś zaległości z lata, to teraz trzeba się pospieszyć nim wszystko skuje mróz i nastanie ciemność. Czeka nas też wielkie sprzątanie stacji po gościach i wypracowanie nowego rytmu życia. I to wszystko w szóstkę. Tak. Dobrze przeczytaliście. Na stacji zostało sześć osób, ale o tym w następnym odcinku…
Winter is coming...
Ostatni wtorek, 1 października, był dla nas dniem pełnym
wrażeń. Najpierw z samego rana odpłynęły ostatnie ekipy naukowe. To oznacza, że
w letniej części stacji zapanuje cisza,
która potrwa aż do wiosny. Półtorej godziny później przyleciał helikopter z
wizytą z kościoła svalbardzkiego z Longyearbyen wraz z naszym proboszczem z
Tromso. Serio, ksiądz Andrzej, bo o nim mowa, to nasz proboszcz! Wynika to z
prostego faktu, iż parafia w Tromso jest największa w Norwegii i obejmuje
również Svalbard. Przyleciało do nas w sumie osiem osób oraz… cały karton świeżej
sałaty, ogórków i pomidorów! Może Was to ubawić, ale lepszego prezentu nie
można było sobie wyobrazić! Szczególnie, że sałatę ostatni raz widzieliśmy w
czerwcu… w Polsce. Marzenia na stacji polarnej bywają bardzo prozaiczne –
świeży zielony ogórek… sałata… awokado… ehhh dzięki uprzejmości księdza
Andrzeja i kościoła w Longier przez najbliższych kilkanaście dni będziemy
cieszyć się świeżą zieleninką. Szczęście! Dziękujemy!
0 komentarze:
Prześlij komentarz