Styczeń!
Już jutro koniec stycznia 2018 r.! Nie wiem czy wiecie, ale oznacza to, że 53% wyprawy za nami… czyli teraz już z górki. Za oknami w południe coraz jaśniej – jak nie ma chmur, można spokojnie chodzić bez czołówki. Jeśli zdarzy się bezchmurne niebo, jak kilka dni temu, to już o 8 rano widać zarys gór po drugiej stronie fiordu. To widok, który dodaje energii i oznacza, że noc polarna dobiega końca… za około 2 tygodnie słońce znowu wyjrzy na chwilę zza horyzontu.
Czym jeszcze charakteryzuje się styczeń w Hornsundzie na Spitsbergenie? To miesiąc, kiedy zanotowano na naszej stacji rekordową, najniższą temperaturę: -35,9°C (w 1981 r.). Bez szału prawda? ;) Jeżeli wyobrażacie sobie, że w tej chwili za moim oknem jest podobna temperatura, a na brwiach wystawionych na powietrze osadzają się kryształki lodu, to nic bardziej mylnego. U „nas”, to jest ciepło. Dlaczego? W skrócie – chodzi głównie o lokalizację. Nie tylko samej stacji względem Spitsbergenu, ale i całego archipelagu. Spitsbergen jest „smagany” od zachodu ciepłym morskim prądem Zachodniospitsbergeńskim, który jest odnogą słynnego Golfsztromu. Ciepłe prądy morskie mają to do siebie, że podnoszą temperaturę i wilgotność – stąd ten rejon Artyki jest cieplejszy. O ile? Dla porównania, na tej samej szerokości geograficznej ale np. w Kanadzie, temperatury zimą będą niższe średnio o ok. 20 stopni. Do tego zachodnia i południowo-zachodnia część Svalbardu jest pod wpływem mas powietrza polarnomorskiego, które sprzyjają łagodzeniu klimatu (uogólniając: latem przynoszą ochłodzenie, a zimą ocieplenie). Styczeń jest więc u nas całkiem „ciepły” – jak dotąd, temperatura nie spadła nam poniżej -16°C (a to -16°C to i tak było tylko przez chwilkę). Było 5 dni kiedy średnia dobowa temperatura powietrza była poniżej -10°C… A tak to średnio za oknem mamy w okolicach -1 do -5°C (średnia dobowa temperatura w styczniu to będzie pewnie jakieś niecałe -4°C)… Także styczeń i luty, które w Polsce mogą kojarzyć się z największymi mrozami, tutaj nie są takie straszne. Na podstawie wieloletnich obserwacji i pomiarów prowadzonych na stacji, możemy natomiast powiedzieć, że najmroźniejsze miesiące uległy przesunięciu – niegdyś rzeczywiście był to styczeń i luty, ale obecnie to głównie marzec i kwiecień. Zatem do Polski będzie zaglądać wiosna, a u nas najprawdopodobniej nastąpi „apogeum zimna”. Jakie to apogeum będzie? Przekonamy się i zobaczymy czy rzeczywiście będą mrożone kopytka ;)
Czym jeszcze charakteryzuje się styczeń w Hornsundzie na Spitsbergenie? To miesiąc, kiedy zanotowano na naszej stacji rekordową, najniższą temperaturę: -35,9°C (w 1981 r.). Bez szału prawda? ;) Jeżeli wyobrażacie sobie, że w tej chwili za moim oknem jest podobna temperatura, a na brwiach wystawionych na powietrze osadzają się kryształki lodu, to nic bardziej mylnego. U „nas”, to jest ciepło. Dlaczego? W skrócie – chodzi głównie o lokalizację. Nie tylko samej stacji względem Spitsbergenu, ale i całego archipelagu. Spitsbergen jest „smagany” od zachodu ciepłym morskim prądem Zachodniospitsbergeńskim, który jest odnogą słynnego Golfsztromu. Ciepłe prądy morskie mają to do siebie, że podnoszą temperaturę i wilgotność – stąd ten rejon Artyki jest cieplejszy. O ile? Dla porównania, na tej samej szerokości geograficznej ale np. w Kanadzie, temperatury zimą będą niższe średnio o ok. 20 stopni. Do tego zachodnia i południowo-zachodnia część Svalbardu jest pod wpływem mas powietrza polarnomorskiego, które sprzyjają łagodzeniu klimatu (uogólniając: latem przynoszą ochłodzenie, a zimą ocieplenie). Styczeń jest więc u nas całkiem „ciepły” – jak dotąd, temperatura nie spadła nam poniżej -16°C (a to -16°C to i tak było tylko przez chwilkę). Było 5 dni kiedy średnia dobowa temperatura powietrza była poniżej -10°C… A tak to średnio za oknem mamy w okolicach -1 do -5°C (średnia dobowa temperatura w styczniu to będzie pewnie jakieś niecałe -4°C)… Także styczeń i luty, które w Polsce mogą kojarzyć się z największymi mrozami, tutaj nie są takie straszne. Na podstawie wieloletnich obserwacji i pomiarów prowadzonych na stacji, możemy natomiast powiedzieć, że najmroźniejsze miesiące uległy przesunięciu – niegdyś rzeczywiście był to styczeń i luty, ale obecnie to głównie marzec i kwiecień. Zatem do Polski będzie zaglądać wiosna, a u nas najprawdopodobniej nastąpi „apogeum zimna”. Jakie to apogeum będzie? Przekonamy się i zobaczymy czy rzeczywiście będą mrożone kopytka ;)
Ps. Na zdjęciu tak wygląda nasz fiord w okolicach południa - jasność! :)
1 komentarze:
Prześlij komentarz