Stało się. Wczoraj oficjalnie pożegnaliśmy słońce. „Ale jak to?” zapytacie, że co? Spakowało się i też wyjechało? Otóż może nie wyjechało dosłownie, ale „schowało” się… pod horyzontem, czyli formalnie rzecz ujmując zaszło. I to na długo, bo na ponad trzy miesiące. Kolejna okazja by podziwiać wschód i zachód słońca będzie dokładnie za 106 dni, czyli 12 lutego 2025 roku. Chociaż wcale nie jest powiedziane, że będziemy mogli to słońce wówczas podziwiać. Dlaczego? Dlatego, że cały spektakl mogą zasłonić nam chmury. A te nad Hornsundem bywają wyjątkowo uparte. Ostatni dzień, kiedy mogliśmy tutaj cieszyć się słońcem dłużej niż pół godziny był 8 października, a więc już ponad trzy tygodnie temu…
Dobrze, to skoro wczoraj nastąpił ostatni zachód słońca, to znaczy, że nie będzie już „dnia”, a skoro nie będzie dnia… to znaczy, że będzie cały czas noc. Konkretnie, noc polarna. Polarna, nie dlatego, że jest tu jakoś szczególnie zimno, tylko dlatego, że to zjawisko występuje wyłącznie na obszarach podbiegunowych, czyli położonych na północ (w przypadku półkuli północnej) lub południe (w przypadku półkuli południowej) od koła podbiegunowego (odpowiednio 66°33'39" N lub S). Tylko na tych obszarach występują okresy, kiedy słońce w ogóle nie zachodzi i cały czas jest jasno (dzień polarny – cudowny! Kocham!) oraz okresy, kiedy słońce w ogóle nie pojawia się na niebie (noc polarna – trochę upierdliwa, ale też ma swoje zalety, o czym na końcu tego posta).
OK, to kiedy jest w końcu taka noc-noc? Formalnie rzecz ujmując, noc jest dopiero wtedy, kiedy słońce znajduje się poniżej 18° pod linią horyzontu. Przy okazji taka ciekawostka – wiecie, że w Polsce, np. w Warszawie, w okresie mniej więcej maj – lipiec, nie ma w ogóle nocy? Nie ma, bo słońce nie schodzi poniżej 18°, zatem to, co uznajemy za letnią noc, to tak naprawdę zmierzch astronomiczny, ha! :)
Tyle teorii, a jak ta noc polarna wygląda w
praktyce? Aktualnie, mniej więcej od godziny 10-tej do 14-tej jest jasno (może
tylko ciut ciemniej niż w ciągu normalnego dnia). Potem robi się taka szarówka
i od 17-tej jest już w zasadzie czarno (chociaż noc formalnie zaczyna się
dopiero przed 19-tą). Oczywiście to okno „jasności” będzie teraz z każdym dniem
coraz krótsze i coraz ciemniejsze. 17-go listopada pożegnamy zmierzch cywilny i
wtedy rzeczywiście będzie już „wieczorowo-nocnie” całą dobę – bez latarek nie
da się nic zrobić. Apogeum ciemności osiągniemy 22 grudnia, czyli w dniu przesilenia zimowego (choć nadal będzie występować zmierzch zarówno morski jak i astronomiczny), a potem to już "idziemy w stronę światła" ;)
Byłabym zapomniała! To jakie są wspomniane wcześniej plusy nocy polarnej? Oczywiście zorze polarne i piękne gwiaździste niebo! No chyba, że… chmury. ;)
![]() |
Ach te chmury... |
0 komentarze:
Prześlij komentarz