Dzisiaj zapowiedziany odcinek o naszym czerwcowym rozładunku! Rozładunek, czyli mnóstwo gratów i ponad 90 ton paliwa do przerzucenia na ląd. 12 czerwca 2024 roku Arktyka się jednak do nas uśmiechnęła i mieliśmy super pogodę – czytaj: nie było fali na morzu i nie wiało szatanem. To podstawa. Aha, no i nie było śniegu i lodu na brzegu, co nie jest sprawą oczywistą, bo jeszcze tydzień przed naszym wypłynięciem z Polski, w Hornsundzie leżało prawie pół metra śniegu, a brzeg był tak zalepiony lodem, że PTSy nie dałyby rady zjechać na wodę. Kapitan Horyzonta II wyraził zgodę na pracę non-stop (nie licząc przerw na posiłki), to też super. Dodatkowo poprzednia wyprawa pomagała nam przy pracy, więc wszystko poszło bardzo sprawnie. Dodajmy, że rozładunek jest na głowie „nowej” ekipy, a „stara” nie ma obowiązku przy tym pomagać. Tym bardziej pomoc „46-tej” cieszy, bo na rozładunek mieliśmy przewidziane programowo tylko 40 godzin, a to baaaaardzo mało, biorąc pod uwagę, ile rzeczy może pójść tutaj nie tak. Wystarczyłoby, żeby nawaliło lodu do naszej zatoki i już leżymy. Albo, że któryś PTS się zepsuje, spłonie albo zatonie (jak może pamiętacie z mojej poprzedniej wyprawy, takie historie się zdarzają…). Tym razem jednak obyło się bez płonących i tonących amfibii, co niewątpliwie ułatwiło nam wszystkim życie.
Nasza administratorka, Olga, podawała mi przez radio, co wyjeżdża ze statkowej ładowni na PTSy. To też ważne, bo pozwala zorganizować miejsce i ludzi do pracy na lądzie – jeśli płyną palety ze „spożywką”, potrzebne są osoby przy magazynach z żywnością, żeby rozpakować paletę i przerzucić paczki do magazynów. Jeśli płyną big-bagi (takie wielkie wory podwieszane na dźwigowym haku) wypełnione mrożonkami, to trzeba zwołać ludzi do mroźni na hali, żeby zrobić „łańcuszek” i szybko przerzucić wszystko z PTSa do zamrażarek (jest z tego time-lapse z mojej poprzedniej wyprawy). W „wolnych” chwilach natomiast rozpakowujemy paczki w magazynach i sprawdzamy co przyszło. Jest co robić.
W czasie rozładunku godziny mijają ekspresowo, a w całej stacji wrze jak w ulu. To wszystko w akompaniamencie ryku silników amfibii i ciągników, arktycznego wiatru i błota po kostki oraz bólu głowy od sprawdzania czy na pewno wszystko zeszło ze statku. A ile tego nam zeszło tym razem?
Ogólnie to dobrze ponad 18 ton ładunku, nie wliczając naszych beczek czy np. łodzi, która z nami płynęła (a w ogóle to płynęły 3 łódki). Z tych 18 ton, 8 to jedzenie i napoje na okres lata (a w tym tona „świeżych” warzyw i owoców oraz prawie 900 kg mrożonek). I jeszcze wspomniane na początku 90 ton paliwa, dzięki któremu mamy prąd, a zatem „życie” :)
Następny rozładunek już za miesiąc – Horyzont II powinien do nas dopłynąć dokładnie 28 sierpnia o 8 rano, a wraz z nim zaopatrzenie i zapasy na całą zimę i wiosnę, aż do czerwca 2025 roku. Trzymajcie kciuki, żeby poszło równie sprawnie!
0 komentarze:
Prześlij komentarz