Odcinek nocny
Odkąd słońce zaszło nam na dobre, z każdym dniem coraz bardziej zanurzamy się w ciemność nocy polarnej. Świt przechodzi bezpośrednio w zmierzch. Od dzisiaj towarzyszyć nam będzie już tylko świt/zmierzch morski (zwany też nawigacyjnym) i astronomiczny oraz oczywiście najczarniejsza z czarnych nocy (aktualnie trwa już ponad 12h). Teraz już nawet przy wyjściu w „najjaśniejszym” momencie dnia przydaje się latarka.
Za oknem praktycznie non-stop ciemność, zimność i wietrzność… co tu robić?! Czy to wszystko oznacza, że jest nudno? Bynajmniej! O ile tylko nie wisi nad nami ołowiana zasłona chmur to… może być całkiem fajnie, zakładając, że lubicie fotografię, a w szczególności astrofotografię. Pewnie zastanawiacie się, co ciekawego można znaleźć w arktycznych ciemnościach? Moim zdaniem całkiem sporo. Pamiętajcie, że w promieniu 140 km od nas nie ma żadnej cywilizacji. Zatem jeśli wyłączymy stacyjne oświetlenie i spojrzymy w górę, naszym oczom ukaże się przepiękny gwiezdny spektakl z Gwiazdą Polarną w roli głównej. Jeśli przyjrzymy się jej odpowiednio długo przez obiektyw aparatu, okaże się, że w stosunku do innych gwiazd, jest dosyć mało ruchliwa. Szczerze mówiąc, zawsze marzyło mi się zrobienie zdjęcia pokazującego jak wiruje cały ten firmament – i wreszcie, mam to! I chociaż może to jeszcze nie jest idealnie taki kadr jakbym chciała, to i tak już cieszy :)
Poza ruchem gwiazd możemy też podziwiać bardziej dynamiczne spektakle – tym razem główną rolę przejmuje subtelna Aurora Borealis, czyli zorza polarna. Ach! Jak ja lubię te zorze! Niebo zalane tańczącymi zielonymi smugami. I znowu nic tylko stać z aparatem i próbować uchwycić ten taniec... I kiedy tak patrzysz, jak opadają na Ciebie te świetlne kurtyny, to czasem naprawdę paszcza człowiekowi sama się otwiera by wydać bezwiedne „łaaaaaał!”.
Jest jeszcze księżyc. Ten łysy jegomość też potrafi stworzyć klimatyczny nastrój i całkiem nieźle rozświetlić nam ciemności nocy polarnej. Oczywiście, o ile nie blokują go chmury…
Skoro już o wilku o mowa… wreszcie są i te przeklęte chmury, które z zasady wszystko utrudniają, ale czasem… robią robotę. A jeśli kilku z tych wyżej wymienionych aktorów postanowi zagrać w tym samym spektaklu, to na zdjęciach albo timelapsach naprawdę można uzyskać efekt WOW!
Lubię te fotograficzne nocne zabawy. I muszę
powiedzieć, że czasem nawet coś fajnego z tego wychodzi :) Jeszcze żeby tylko
niedźwiedzie polarne wcześniej się jakoś anonsowały, że zamierzają się kręcić po
okolicy, to by było super. Tak to człowiek stoi w tych ciemnościach przy
statywie i każde skrzypnięcie śniegu budzi wyobraźnię: „Co to było?!”. Czy to
tylko wiatr? A może… no właśnie, a może to jednak misiek, a te jak wiemy,
potrafią pojawiać się dosyć nieoczekiwanie. Można dostać zeza rozbieżnego, bo
jedno oko podziwia piękną zorzę, a drugie nerwowo skanuje przestrzeń dookoła.
Czyni to z tutejszej fotografii rodzaj sportu ekstremalnego, ale w zasadzie, co
na stacji polarnej jest normalne? Tutaj wszystko co dla polarnika jest „normalne”,
dla zwykłego śmiertelnika jest z zasady „ekstremalne”. Takie uroki mieszkania na stacji polarnej na końcu świata ;)