Miłość
Wczoraj były walentynki, to chyba dobry moment żeby napisać co nieco o uczuciach. Och, tych akurat w Arktyce nie brakuje. Wbrew pozorom, w tej ascetycznej krainie skał, śniegu i lodu można spotkać (i osobiście przeżyć) całe spektrum uczuć. Powiedziałabym nawet, że to surowe, ekstremalne otoczenie oraz fizyczna izolacja od reszty świata potęguje wszystko, co tutaj odczuwamy. Czujemy wszystko „bardziej”. Bardziej tęsknimy, bardziej się cieszymy, bardziej się złościmy…
W Polsce, wszystko jest na wyciągnięcie ręki – w tym znajomi. Jest też cała masa rozpraszaczy - milion zajęć, spraw, możliwości. Wszystko pędzi (dobra, tutaj też pędzi, ale jednak jakoś inaczej). Kiedy od naszych bliskich dzielą nas tysiące kilometrów, a za oknem panuje noc polarna, wyje arktyczny wiatr i szaleje zamieć śnieżna, jest chwila na refleksje. Odległość i czas weryfikują nasze znajomości. Pokazują, które relacje są silne, a które wątłe, za kim tęsknimy bardziej, a za kim mniej. Czasem odkrywamy niektóre osoby na nowo, czasem dociera do nas, że niektóre ścieżki to ślepe zaułki. Małe gesty nabierają tutaj wielkiej mocy. Wiadomości, smsy, maile, fotki przesyłane komunikatorami – mam wrażenie, że docenia się to dużo bardziej. Chyba nigdzie zwykła pocztówka czy list nie cieszy tak bardzo jak tutaj, kiedy patrzysz na lądujący za oknem śmigłowiec, a potem nieoczekiwanie dostajesz przesyłkę. W zasadzie nie jestem pewna czy to reguła, może tylko ja mam takie przemyślenia…
Skoro walentynki, to skupmy się jednak na miłości. Można ją tu znaleźć, można też ją stracić. Hornsundzkie statystyki nie prezentują się najlepiej, jeśli idzie o „przetrwanie” par czy małżeństw – większość, która tu przyjeżdża razem, wyjeżdża osobno. Wyprawa polarna działa jak wzmacniacz i katalizator pewnych zdarzeń. Jeśli gdzieś jest jakieś małe pęknięcie, tutaj stanie się wielką wyrwą. Tak jak wspomniałam, tutaj wszystko jest „bardziej”, więc jeśli na co dzień coś kuleje, tutaj się przewróci. Cóż, można to nazwać brutalną weryfikacją. O miłosnych perypetiach, romansach i rozwodach w Hornsundzie można by napisać książkę pełną szalonych zwrotów akcji ;)
Szczęśliwie, to tylko jedna strona medalu. Jest też druga, jaśniejsza, gdzie mamy wszystkie te pary, które poznały się tutaj i do dzisiaj są razem. Tak, są też takie :) W Arktyce można znaleźć miłość. Nie tylko w rozumieniu spotkania „tej drugiej połówki”. Wszak istnieją różne rodzaje miłości. Można tu znaleźć miłość do siebie, do naszego życia, czy naszych przyjaciół. Wreszcie, można zakochać się w samej Arktyce…
Zakochać się – większość z nas zna to uczucie z autopsji. Te słynne „motyle w brzuchu”, kiedy w pobliżu pojawia się obiekt naszych westchnień. Ten euforyczny stan radosnego uniesienia. Szybsze bicie serca. Dziwny uśmiech przyklejony do twarzy, który trudno wytłumaczyć. Myśli, które cały czas wędrują do tej osoby. Szalona tęsknota, kiedy nie jesteście razem. Czy można to wszystko czuć w odniesieniu do miejsca? Tak, Arktyka może skraść serce. Moje skradła osiem lat temu. Co więcej mogę Wam napisać? Serce z zasady stoi w sprzeczności z rozumem.
I tak oto znowu tu jestem, z Arktyką. Kto mnie zna, wie, jak bardzo za nią tęskniłam przez te siedem lat. Cały czas siedziała mi w głowie, jak w piosence Kylie Minogue „Can’t get you out of my head”. Teraz patrzę za okno i uśmiecham się do wszystkich odcieni bieli. Do lisa polarnego, który zagląda mi do pokoju przez okno. Do zamieci śnieżnej, kiedy wieje w porywach ponad 100 km/h. Do lodu, który przybiera niesamowite kształty i kolory. Do zorzy polarnej, która tańczy na niebie. Spędziłam tutaj w sumie już ponad 1,5 roku mojego życia i wcale mi się nie znudziło. Niektórzy są tu krócej, a mówią, że jest jak w więzieniu – cały czas stacja, te same góry, skały. Cóż, ci pewnie już tu nigdy nie wrócą. Dla mnie natomiast tu jest jak w domu. W zasadzie do pełni szczęścia brakuje mi tutaj tylko Was (kto wie, ten wie ;), żeby pokazać Wam ten piękny i delikatny świat zagrożony zniknięciem, cieszyć się nim wspólnie, odkrywać i zachwycać.
Czasami spotykamy kogoś i jest jak w wierszu Jana Twardowskiego „Spotkanie”:
Ta jedna chwila dziwnego
olśnienia
kiedy ktoś nagle wydaje się
piękny
bliski od razu jak dom
kasztan w parku
łza w pocałunku
taki swój na co dzień
jakbyś mył włosy z nim w
jednym rumianku
Mam wrażenie, że tak było ze mną i z Arktyką. Post-walentynkowo życzę Wam takich spotkań właśnie :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz