Mrożone Kopytka vol. 2 – rozmrożenie

Proszę wybaczyć ciszę w eterze. Dochodzą do mnie głosy z pytaniem czy żyję, bo „Kopytka” nadal zamrożone. Zatem odpowiadam – żyję, a „Mrożone Kopytka” jeszcze zamrożone, bo sama nie wiem od czego by tu zacząć. Może zacznę więc od czegokolwiek, gdyż inaczej ten pisemny impas może trwać do nocy… tej polarnej…

Zatem…

Jeśli ktoś jeszcze nie wie – wróciłam. Wróciłam na Spitsbergen, do Hornsundu… do mojego polarnego domu razem z 47 Wyprawą Polarną Instytutu Geofizyki  Polskiej Akademii Nauk.

12 czerwca 2024 roku Horyzont II zawitał do fiordu Hornsund na Svalbardzie i tak oto w cudowny choć rozbujany sposób (o tym będzie w innym poście) wróciłam do Arktyki. Skąd taka cisza? Ano dlatego, że od momentu zdesantowania na polarny ląd życie przyśpieszyło chyba 5-krotnie! Tyle się działo. Rozładunek, przekazywanie stanowisk, przejęcie stacji, rozpakowanie cargo, rozpakowanie siebie, nowe „pierwsze razy” (a myślałam, że już niewiele nowego tu na mnie czeka, ha!), pożegnania, powitania, nowe znajomości, spotkania ze starymi znajomymi, pierwsze dyżury meteo, stacyjne, morsowanie, skitury, husowanie, pływanie, slipowanie łodzi, epidemia wirusa…

Dobrze pasowałby tu utwór Kazika „Nie mam na nic czasu, bo oglądam seriale”, z tą różnicą, że nie oglądam seriali (i w ogóle niczego), bo tutaj ciągle się coś dzieje… idziesz do kuchni po herbatę i zupełnie nieoczekiwanie porywa Cię wir zdarzeń. Masz w planach usiąść do komputera, ale okazuje się, że jest okazja na wyjście w teren – to lecisz. Niektórzy prawie tu nie śpią, zwłaszcza „pierwszaki” ;) i nic w tym dziwnego, eksplozja polarnej ekscytacji to coś, co trudno opisać.

Tyle na rozgrzewkę. W najbliższym czasie będę się starać powoli nadrobić zaległości – od rejsu, przez przejęcie stacji do „osiedlenia”. Pewnie zaczęłabym już kilka dni temu, ale nieoczekiwanie rozłożył mnie wirus, który został tu przywleczony przez jednego z doktorantów z Indii. Zresztą nie tylko mnie, zbiera całkiem niezłe żniwo wśród polarników jak i naukowców, którzy przyjechali tu prowadzić swoje badania. Zamiast korzystać z pięknej słonecznej i bezwietrznej pogody, która zdarza się tu dość rzadko, to ja aktualnie głównie śpię… ale jak już wykaszlę wirusa, to w końcu się obudzę ;)

Pierwsze widoki... jeszcze ze statku
LOGO naszej wyprawy

I już z lądu


CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top