Pieczara polarnika

Ponieważ zaraz przyjdzie się wyprowadzić z mojej polarnej pieczary, to jest okazja by Wam ją zaprezentować. Zanim tu przyjechałam wszyscy, z którymi rozmawiałam zadawali mi masę pytań. Część z nich dotyczyło warunków mieszkalnych. Niektórzy zastanawiali się czy nie przyjdzie mi mieszkać w iglo i czy nie trzeba będzie korzystać z toalety na „łonie natury”. Czas rozwiać te wątpliwości – zapraszam do mojego polarnego apartamentu, zwanego u nas  zwyczajowo pieczarą 
Pieczara, budzi grozę… ale przecież w Arktyce szaleje groza polarna, wszędzie śnieg, lód, zimno, porywiste wiatry. Jak nie zamarzniesz, ani nic sobie nie odmrozisz, to masz jeszcze szansę dokonać swego żywota w paszczy niedźwiedzia polarnego. Ewentualnie, w drodze osobliwego przypadku mogą stratować Cię renifery albo może Cię dziabnąć wściekły lis polarny. A, albo możesz oszaleć w czasie nocy polarnej…  ale wróćmy do meritum.

Pieczara polarnika nie jest duża – jak mawiają, „ciasne, ale własne”. Tak też jest i w tym przypadku. Każdy zimownik od momentu przekroczenia progu stacji ma przydzielony swój mały pokoik. Pieczary zasadniczo kojarzą nam się z ciemnościami, jednak w przypadku pieczary polarnika mamy do czynienia z wersją DELUXE – każda ma okienko na świat :) Można zatem mieć pieczarę z widokiem na fiord lub na nasze „wewnętrzne podwórko”, czyli głównie na agregatornię z górami w tle. Mnie się trafiła pieczara z widokiem na fiord – dzięki temu mam podgląd on-line na ruch morski w naszej zatoce, jak i lotniczy, ponieważ przy brzegu zawsze lądują śmigłowce.
Poznajcie Olka ;)
Co dalej? W mojej pieczarze sypiam na Olku (hehe, z resztą nie tylko ja ;) Olek jest nie tylko wygodny ale i ma bogate wnętrze – to dlatego, że służy za rodzaj szafy poziomej i to dosyć pojemnej. Tapczan Olek, bo o nim mowa, jest przyjacielem każdego polarnika. W kwestii przechowywania, to w każdym pokoiku jest też całkiem pojemna szafa oraz biurko, ah no i półeczki. Dużo półeczek. W ogóle pieczary, chociaż małe, są jednak bardzo pojemne. Zmieścicie tutaj zawartość dwóch 120l beczek, jakiś 3 dużych kartonów i jeszcze będzie trochę miejsca na inne wynalazki. Całość pieczary wyłożona jest drewnianą boazerią, a meble są sosnowe, więc wnętrze jest przytulne i ciepłe. Całość ogrzewa elektryczny grzejnik, który chociaż ustawiony jest na „ręczne” sterowanie temperaturą, to i tak działa jak chce. W związku z tym czasem budzisz się w tropikach, a czasem z oszronionymi brwiami... Zapomniałam dodać, że pieczary są też przewiewne – na początku zimowania cyrkulacja wiatrowa skutecznie zaczesywała mi włosy w czasie snu. Jednak polarnik to zaradna bestia – 3 opakowania opaski jałowej rozwiązało ten problem :) Zasadniczo nowa generacja pieczar to już zupełny luksus w kwestiach komfortu termicznego. Co prawda nadal występuje stratyfikacja – pod sufitem upał, a przy podłodze przymrozek. Można sobie odmrozić kopytka w tym samym czasie gotując mózg, ale to już nie to co kiedyś. Tak się złożyło, że poznałam lokatora mojego pokoju sprzed kilku wypraw. Za jego czasów, w pieczarze na podłodze przy łóżku potrafiła pojawiać się kupka szronu i śniegu…

Pieczara sprzyja też integracji z innymi polarnikami – ściany są tak cienkie, że może obudzić Cię bekający sąsiad (znane są takie przypadki), a mnie – Ruscy, zawsze nadający przez radio w środku nocy (za ścianą mam pokój radiowy). Z drugiej strony, jak chcesz się z kimś umówić na film, to nie musisz wychodzić z pokoju  Można podejmować też gości – w pieczarze bez problemu mieści się 13 osób i jeszcze jest zapas.

Najważniejsze zaś z tego wszystkiego jest to, że masz swoją pieczarę, a w niej swoje łóżko i ciepły wełniany kocyk. Możesz ją sobie urządzić po swojemu, możesz tutaj mieć bałagan… Możesz się w niej zakokonić i nikt ci nie będzie przeszkadzał (chyba, że Ruscy albo bekający sąsiad – ten na szczęście nie jest mój). Muszę Wam powiedzieć, że bardzo lubię moją pieczarę i trochę szkoda, że za 2 tygodnie trzeba się będzie z niej wyprowadzić… ale taka kolej rzeczy :)

CONVERSATION

1 komentarze:

  1. Bo jusz rok! Faraut.
    U nas robi się zimowo - nic w porównaniu ov kors, ale wyobrażam sobie że fenomen Twych przeżyć mogę przybliżyć sobie pochmurnym i deszczowym sezonem.
    Proszę serdecznie pozdrowić od Rufusa misie - ostatnio ogladamy filmiki o zoo i tam jak nie źyrafa to polar bear. Rufus zachwycony. Mocno sciskam! L

    OdpowiedzUsuń

Back
to top